AKADEMIA KOBIETY, coaching, DEPRESJA, Pomoc psychologiczna, ROZWÓJ OSOBISTY

Nie każda relacja leczy. O terapii, zaufaniu i tym, dlaczego nie wystarczy mieć przyjaciółkę

Autor: Katarzyna Kępska

Czasem słyszymy: „Po co Ci terapeuta, skoro masz mnie?” albo „Wystarczy dobra rozmowa, nie trzeba płacić za to, co może dać bliska osoba.” To zdania wypowiadane zwykle w dobrej wierze. Ale pokazują, jak często mylimy pomoc emocjonalną z profesjonalną psychoterapią. Choć i jedna, i druga mogą być wspierające, różni je niemal wszystko – począwszy od celu, przez strukturę, aż po konsekwencje, jakie niesie ze sobą ten kontakt.

Relacja terapeutyczna to coś więcej niż rozmowa. To przestrzeń, w której – o ile zbuduje się bezpieczne przymierze – można spotkać się ze sobą w sposób głęboki, czasem wręcz przełomowy. Ale to nie dzieje się od razu. Zbudowanie tego rodzaju więzi wymaga czasu, cierpliwości i odwagi. Wymaga też gotowości po obu stronach: klienta i terapeuty.

Jak pisze Irvin D. Yalom w „Darze terapii”, terapeuta nie jest ani przyjacielem, ani członkiem rodziny – ale kimś, kto może zaoferować najbezpieczniejsze i najbardziej uważne lustro, jakie mamy w życiu. Kogoś, kto jest obecny bez warunku wzajemności, bez potrzeby bycia lubianym, bez oczekiwania na odwdzięczenie się z naszej strony. To relacja głęboko ludzka, a zarazem niezwykle chroniona ramami etycznymi, kontraktem i kompetencją zawodową.

Proces terapeutyczny nie przypomina zwykłej rozmowy. Nie chodzi w nim o to, by się wygadać – choć mówienie jest ważnym elementem. Kluczowe jest to, co dzieje się pomiędzy słowami: mechanizmy obronne, wahania, uniki, momenty milczenia, urwane wątki, ukryte emocje. Dobry terapeuta potrafi to wszystko zauważyć i z ogromną delikatnością, ale i odpowiedzialnością, pomóc klientowi przyjrzeć się temu, co niewidzialne. Terapia jest drogą, na której nie tylko opowiadamy o sobie, ale przede wszystkim uczymy się siebie rozumieć. Uczymy się regulować emocje, przerywać niesłużące schematy, integrować różne fragmenty swojej historii a z czasem również, budować nowe sposoby bycia w relacjach.

Jak pokazują badania (m.in. Horvath i in., 2011), jednym z najistotniejszych predykatorów skutecznej terapii nie jest nurt, ani liczba odbytych sesji, ale jakość przymierza terapeutycznego. Edward Bordin, twórca pojęcia „working alliance”, zauważył, że to właśnie więź oparta na zaufaniu, wspólnej wizji celu i wzajemnym rozumieniu metod pracy stanowi fundament zmiany. A to oznacza, że nawet najbardziej doświadczony terapeuta nie pomoże, jeśli nie uda się stworzyć autentycznej relacji.

Nie jest to jednak powód do rezygnacji z terapii. Jeśli z kimś „nie klikniesz”, masz prawo poszukać kogoś innego. Wbrew mitom – nie każdy terapeuta będzie odpowiedni dla każdego klienta. I to nie znaczy, że jesteś trudny, niewdzięczny albo niereformowalny. To znaczy, że masz prawo do wyboru, do komfortu, do bezpieczeństwa także, a nawet szczególnie w przestrzeni terapeutycznej. Bo dobra terapia zaczyna się tam, gdzie kończy się udawanie.

Warto też zadać sobie pytanie: dlaczego właściwie ta różnica między relacją terapeutyczną a przyjacielską jest tak istotna? Otóż przyjaźń, choć bezcenna, jest relacją wzajemną. Oboje ludzie wnoszą w nią swój świat, swoje oczekiwania, emocje, projekcje. Czasem to bardzo wspierające, ale czasem, gdy cierpimy naprawdę głęboko, może być też ograniczające. Przyjaciel może nie być w stanie udźwignąć naszych emocji. Może chcieć nas „naprawić”, pocieszyć za szybko, zbyć żartem lub milczeniem. Może po prostu nie wiedzieć, jak słuchać, byśmy mogli naprawdę się odsłonić.

Terapeuta to ktoś, kto jest po naszej stronie — ale nie jest po naszej stronie osobistej. Pozwól, że rozwinę tę myśl. Terapeuta działa w interesie Twojego dobrostanu psychicznego – wspiera Cię w dojściu do większej autentyczności, spójności i sprawczości. To wsparcie nie polega na zgodzie ze wszystkim, co mówisz, ale na troskliwym towarzyszeniu Ci w procesie zmiany, nawet gdy bywa trudny. Natomiast druga część myśli „nie jest po naszej stronie osobistej” – czyli nie wchodzi w lojalności czy emocjonalne sojusze. Terapeuta nie jest uczestnikiem Twojego życia osobistego – nie zna Twoich przyjaciół, partnera, konfliktów rodzinnych z własnego doświadczenia. Nie będzie Ci „przytakiwał” z potrzeby więzi, bo jego rolą nie jest bycie Twoim sojusznikiem, tylko pomoc w zrozumieniu siebie i wzorców, które mogą Ci szkodzić.

Jak czytamy w książce „Rozmowy, które pomagają” Wandy Sztander, rozmowa terapeutyczna to szczególny rodzaj dialogu – nie tylko wspierającego, ale też strukturalnie zaprojektowanego tak, by nieść potencjał zmiany. To rozmowa oparta na szacunku, ale też odwadze, by w odpowiednim momencie nazwać trudność, opór czy zaprzeczenie. To rozmowa, w której terapeuta nie zasłania sobą klienta, nie wchodzi w jego doświadczenie, ale pozostaje blisko – jak latarnia, nie jak ratownik.

Dla wielu osób właśnie ta jakość relacji, stabilna, cicha, nieoceniająca, obecna – staje się pierwszym doświadczeniem bezpiecznego przywiązania. Pierwszym, w którym mogą zostać w pełni zobaczeni, bez konieczności zasługiwania, usprawiedliwiania się, bycia „łatwym” w relacji.

Terapia nie zawsze przynosi natychmiastową ulgę. Czasem boli. Czasem wstrząsa. Ale to ból, który prowadzi do wyzwolenia. To wysiłek, który warto podjąć – by odzyskać siebie. I by wreszcie uwierzyć, że zasługujesz na relację, która naprawdę leczy.

Bibliografia:

  • Bordin, E. S. (1979). The generalizability of the psychoanalytic concept of the working alliance. Psychotherapy, 16(3), 252–260.
  • Horvath, A. O., Del Re, A. C., Flückiger, C., & Symonds, D. (2011). Alliance in individual psychotherapy. Psychotherapy, 48(1), 9–16.
  • Yalom, I. D. (2002). Dar terapii. Listy do młodego terapeuty.
  • Sztander, W. (1999). Rozmowy, które pomagają. Warszawa: Instytut Psychologii Zdrowia, Polskie Towarzystwo Psychologiczne

Dodaj komentarz